Home > Uncategorized > Silnik z cegieł

Silnik z cegieł

PW-Sat spędzi na orbicie mniej więcej rok, po czym spadnie i spłonie w atmosferze. To satelita, który został wczoraj wysłany w kosmos przez Polskę. Po raz pierwszy w historii naszego kraju. Można więc krzyknąć: nareszcie! Bo Rosjanie umieścili tam pierwszego sputnika jeszcze w 1957 r., a od tamtej pory zdążyło to zrobić jeszcze kilkadziesiąt państw. Nawet Luksemburg. A my nie.

To, że w tej chwili po orbicie śmiga satelita made in Poland zawdzięczamy tylko i wyłącznie uporowi studentów z Politechniki Warszawskiej, którzy z poświęceniem budowali go od kilku lat. Wielki szacun i pokłony do samej ziemi. To przykład, który pokazuje, że nie trzeba miliardów NASA, żeby coś zwojować w kosmosie. Potrzebna jest grupa zapaleńców, którzy doprowadzą projekt do końca. Można podejrzewać, że na świecie jest ich całkiem sporo, więc po piętach depczą nam już inne kraje, które chciałyby podbijać odległe galaktyki.

Na przykład Uganda.

Podworko NsambyUgandyjska myśl techniczna w działaniu (Fot. Michelle Sibiloni/AFP)

Chris Nsamba, dyrektor Afrykańskiego Programu Badań Kosmicznych, wie jak ciąć koszty. Biuro organizacji urządził w domu swojej mamy. Warsztat – w jej ogrodzie, pod drzewem owocowym. Jego pracownicy – sami wolontariusze – zamiast szlifierek używają papieru ściernego.

A jednak. Podniebny Jastrząb, pierwszy historii samolot produkcji ugandyjskiej, jest już prawie skończony: brakuje mu praktycznie tylko silnika, który póki co zastępuje stos cegieł symulujących odpowiednią wagę. Nsamba twierdzi, że jego następcą będzie już prawdziwy prom kosmiczny.

– W ciągu pięciu lat, umieścimy na orbicie satelitę, a w ciągu dekady wyślemy tam człowieka – entuzjastycznie przekonywał reportera agencji AFP.

Nsamba, były student astronomii, który nie skończył jeszcze trzydziestki, nadaje nowy sens pojęciu “praca u podstaw”.

W Ugandzie nie ma ani jednego kosmonauty, a nawet żadnych przepisów, które odnosiłyby się do takiego zawodu. Szkolenia i certyfikaty będzie więc organizował sam Afrykański Program Badań Kosmicznych.

W organizacji nie ma jak na razie nikogo, kto miałby wcześniejsze doświadczenia jako astronauta. Jego pracownicy kształcą się więc sami, przekazując sobie czego nauczyli się na różnych kierunkach studiów, co znaleźli w książkach i internecie.

W całym kraju nie ma też ani jednego ośrodka, gdzie można by symulować stan nieważkości. Nsamba zamówił więc zagranicą te sprzęty, których jego ekipa nie potrafiłaby wyprodukować na miejscu. Resztę zbudują sobie sami.

Można się śmiać. Można z politowaniem kręcić głową. Ale można też z podziwem obejrzeć ten filmik:

Dwa lata temu, Nsamba miał tylko zakurzone podwórko za domem matki. Przez ten czas zdobył ponad 80 tys. dolarów od kilkuset sponsorów z całego świata, zbudował samolot z grupą zapaleńców, a prezydent Yoweri Museveni porównał go do Kwatsiego Alibaruho, pierwszego Afrykanina na stanowisku dyrektora lotów w NASA. I tak się składa, że Ugandyjczyka.

Kiedyś, studenci Politechniki Warszawskiej też mieli tylko mgliste marzenia. Dziś może być z nich dumny prawie 40-milionowy kraj w Europie Wschodniej. Być może, w przyszłości będzie tak samo z Chrisem Nsambą i kolegami.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

  1. Maciek
    15/02/2012 at 08:14

    Oby im coś z tych 80kUSD zostało, bo sam silnik z niezbędnymi klamotami to wydatek co najmniej 20kUSD.
    Nasuwa się również pytanie co oni z tym samolotem zrobią – do produkcji go raczej nie skierują, bo mogli by go sprzedawać raczej tylko w Ugandzie (certyfikaty).

  2. Anonymous
    15/02/2012 at 08:48

    piękna atrapa samolotu

  3. wersy
    15/02/2012 at 12:17

    Mają rozmach chłopaki!:)

    A w ogóle to chciałbym gorąco pozdrowić chłopaków i dziewczyny z Mechaniczno-Energetyczno-Lotniczego koła astronautycznego, ja też MELowiec, choć energetyk:)

  4. 15/02/2012 at 18:33

    Nie wiem, ile im zostało z tych 80 kafli, ale zarabiają jak mogą – na testowy lot będzie można wejść tylko z biletem, który można kupić za 100 tys. ugandyjskich szylingów (mniej więcej 45 dolarów). 🙂

    Z tego co wyczytałem na kilku serwisach, to pomysł jest chyba taki, żeby zbudować samolot i w ten sposób pokazać, że skoro to im się udało, to może coś więcej też. Taki haczyk na sponsorów, żeby nie dawać tylko pustych obietnic. Pytanie tylko, czy taki samolot się sprawdzi. Kibicuję chłopakom, naprawdę, ale bałbym się do tej maszyny wsiadać.

    Pzdr.

  1. No trackbacks yet.

Leave a comment