Archive

Posts Tagged ‘Narcos’

Sandra robi botoks

Upływający tydzien spokojnie możemy zaklasyfikować jako mocno penitencjarny.

1. Świstak zaraz nie będzie miał w co zawijać

Wiadomość tygodnia, to oczywiście powrót wojny domowej na Wybrzeże Kości Słoniowej. Co prawda jeszcze nie oficjalnie, ale wszystko na to wskazuje.
Podłoże jest dokładnie wyjaśnione we wpisie z 12 grudnia, ale przypomnijmy szybko, że poprzedni konflikt wybuchł w 2002 r. i de facto podzielił kraj na dwie połowy: kontrolowaną przez rebeliantów północ i rządowe południe. W 2007 obie strony podpisały zawieszenie broni i wszystko miało pójść w niepamięć w listopadzie zeszłego roku, podczas wyborów prezydenckich. Z tym, że rządzący do tej pory Laurent Gbagbo obraził się na wyniki, powiedział, że nie uzna swojej przegranej i zamknął się w budynkach rządowych. Tymczasem uznawany przez resztę świata za nową głowę państwa Alassane Ouattara też nie wychodzi ze swojej siedziby, którą jest obstawiony przez błękitne hełmy luksusowy hotel. W kraju pat, czasem jakieś ruchawki na ulicach, są zabici i ranni.
Partyzanci z północy najwyraźniej nie wytrzymali już ciśnienia i w nocy z czwartku na piątek zajęli miasto Zouan-Hounien przy granicy z Liberią. Z której na pomoc Gbagbo ciągną ponoć wzywani przez niego najemnicy. Według statystyk UNHCR, z kraju ucieka już ok. 5 tys. osób dziennie. Nowa wojna wisi w powietrzu.
Tymczasem ceny kakao osiągnęły najwyższy poziom od 32 lat (przypomnijmy, że 1/3 nasion na świecie jest produkowana właśnie na Wybrzeżu Kości Słoniowej, a Unia Europejska nałożyła na nie embargo, licząc, że zmusi Gbagbo do oddania władzy). Innymi słowy: ruszajcie do sklepów po czekoladę, bo Dział Zagraniczny przewiduje smutną Wielkanoc.

2. Prison botoks

W grudniu Dział Zagraniczny zajmował się też tym, że kartele narkotykowe w Meksyku się feminizują, a najsłynniejszą kobietą-narco jest tam Sandra Ávila Beltrán. Znana jako Królowa Pacyfiku.
Królowa siedzi teraz w stołecznym więzieniu i czeka, jak potoczą się jej losy, a na rozprawach ewidentnie nie chce wypaść źle, bo dwa tygodnie temu przez media przetoczyła się wiadomość, że władze aresztu pozwoliły pewnemu doktorowi odwiedzić Sandrę za kratkami i strzelić jej kilka zastrzyków z botoksu. Co – jak łatwo się domyślić – nie należy do tej samej grupy praw więźnia, co np. prysznic.
Naczelnika zakładu oczywiście zwolniono, ale w ten piątek zdołał się poskarżyć, że nieniesłusznie, bo botoks był nie dla Królowej, tylko dla niego samego. Chciał chłopak dobrze wyglądać na spacerniaku. Sandra całą sprawę komentuje tak:

Sandra robi botoksJaki botoks? Fot. EFE

3. Tenis, mąka, sznaucery

Skoro już Meksyk, to odnotujmy, że w poprzedni weekend zaczął się w Acapulco Mexican Open. Miejscowi gangsterzy postanowili uczcić turniej tenisa, mordując 13 osób i podpalając pięć samochodów. Nie wiadomo, czy wcześniej robili sobie zastrzyki z botoksu.

Rzutem na taśmę, przelećmy sobie jeszcze jeden z ulubionych tematów Działu Zagranicznego: przestępczość w Ameryce Centralnej. W poprzednią niedzielę, w Gwatemali komuś nie spodobało się, że klub piłkarski Xinabajul (z miasta Huehuetenango) ma kiepskie wyniki, w związku z czym zastrzelił jego prezesa (w listopadzie to samo spotkało szefa klubu Malacateco). We wtorek, w stolicy kraju tłum zlinczował czterech mężczyzn podejrzanych o kradzież… mąki (w zeszłym roku kolektywna sprawiedliwość ulicy zakatowała w sumie 39 osób). A tego samego dnia, w sąsiednim Hondurasie, inni złodzieje zastrzelili ewangelickiego pastora, bo nie chciał im oddać… swoich dwóch sznaucerów. Dział Zagraniczny doszukał się tylko, ze oba skradzione psy to szczeniaki, nie wiadomo czy miniaturki, czy olbrzymy.

4. No tak, no, zabił, ale ma kartę “Wychodzisz z więzienia”

Informowaliśmy już w dwóch podsumowaniach tygodnia, o sytuacji Amerykanina w Pakistanie, który zastrzelił dwóch mężczyzn na ulicy, twierdząc że w samoobronie. Ten tydzien przyniósł już pewne informacje, że Raymond Davis co prawda członkiem CIA nie był, ale działał “na zlecenie” agencji. Czytaj: był płatnym mordercą. Stany mają jednak taką twardą zasadę, że nie porzucają swoich ludzi w potrzebie, w związku z czym dowodzą, że zabójca czy nie, to przed strzelaniną został wpisany na listę pracowników ambasady i immunitet ma. Więc, Pakistanie, przestań szlochać i wypuść Raymonda.
Dział Zagraniczny nie wgłębia się w sprawę jakoś szczególnie, ale pierwsze co przychodzi do głowy to: Waszyngtonie, bardzo git z twojej strony, że nie porzucasz ziomka w potrzebia, szkoda że równocześnie dajesz wszystkim prawdziwym pracownikom ambasady w Islamabadzie jasny sygnał “Chłopaki, czas bardzo szybko zmienić siedzibę firmy”.

5. Łaska pańska

Zajrzyjmy szybko do sąsiada. W Afganistanie na wolność wyszedł właśnie Sayed Mussa. Mężczyzna trafił do więzienia w maju zeszłego roku, po tym jak lokalna telewizja pokazała nagrania, na których widać modlących się Afgańczyków, którzy zmienili wiarę na chrześcijaństwo. Większość szybko się ukryła, ale Sayed wpadł.
W kraju teoretycznie panuje wolność wyznania, ale prozelityzm (czyli właśnie zmiana wiary, czytaj: przede wszystkim z islamu na jakąkolwiek inną) jest surowo zabroniony. Mussie groziła nawet kara śmierci. Po 9 miesiącach odsiadki i licznych międzynarodowych naciskach, mężczyzna został wypuszczony z aresztu, a prokuratura umorzyła dochodzenia. Formalnie z braku wystarczających dowodów, nieoficjalnie podobno pod warunkiem, że Sayed wróci do dawnego wyznania.
W więzieniu wciąż przebywa inny mężczyzna, zatrzymany pod tymi samymi zarzutami.

6. Kto butem wojuje, od buta ginie

Jeszcze kraje muzułmańskie. Czytelnicy Działu Zagranicznego być może kojarzą kim jest Muntazer al-Zaidi, ale jeżeli nie, to wyjaśniamy, że to ten były dziennikarz z Iraku, który wsławił się ciśnięciem buta w stronę ówczesnego prezydenta USA, George’a W. Bush. Przypomnijmy:

Al-Zaidi został wówczas na krótko aresztowany. W tym tygodniu powtórnie trafił do paki, za publiczne nawoływanie do rebelii w stylu egipskim. Na razie nie wiadomo jeszcze, ile czasu spędzi za kratkami.
W ramach ciekawostki, przypomnijmy tylko, co przez ostatnie lata działo się z facetem, który zapoczątkował prawdziwą falę rzucania butami w nielubianych polityków (ofiarami, oprócz Busha, padli też między innymi Wen Jiabao, Dominique Strauss-Kahn, Palaniappan Chidambaram, oraz Mahmud Ahmadineżad). Otóż w grudniu 2009, Al-Zaidi sam stał się celem takiego ataku: swoim obuwiem cisnął weń na konferencji prasowej inny dziennikarz, który oskarżył Muntazera o wybielanie dyktatury Saddama Husajna. Zaidi od jakiegoś czasu mieszkał w Bejrucie, gdzie pisywał felietony do miejscowej gazety. Emigracja mu się najwyraźniej znudziła, ale jak widać, powrót do domu w jego przypadku oznaczał powrót na więzienną pryczę.
Ciekawe, czy w bagdadzkim areszcie robią botoks?

7. Kevin Costner wraca do gry!

Wyspy Marshalla zalało. Konkretnie Majuro, stolicę, którą zamieszkuje ponad połowa z wszystkich 55 tys. mieszkańców archipelagu.
Wyspy Marshalla są znane z dwóch rzeczy. Pierwsza jest taka, że drugie największe skupisko ich mieszkańców – wyspa Ebeye – jest powszechnie uważana za najgorszy slums na Pacyfiku. A druga to fakt, że najwyższe wzniesienie w kraju to niecałe 3 metry nad poziomem morza. A według oceanologów, poziom wód na świecie będzie się przez następne lata podnosił. W związku z czym rząd Wysp Marshalla ogłosił właśnie, że wybuduje wokół stolicy wielki mur, który powstrzyma zalania.
Dział Zagraniczny mówi: Waterworld!

KevinNiektórzy w młodości wierzyli w Jezusa, Dział Zagraniczny wierzył w Kevina Costnera

8. Czyli nie macie kasy?

I to podsumowanie tygodnia zakończmy radosnym, morskim właśnie akcentem. Na Sri Lankę wrócili właśnie rybacy, których kuter zaginął na Oceanie Indyskim na początku miesiąca. Marynarze wyjaśnili, że po prostu napadli ich piraci, którzy dokonali abordażu, zabijając dwóch rybaków i uprowadzili łódź do Somalii. I dopiero wtedy postanowili pogadać ze swoimi ofiarami. Według tych drugich, dialog wyglądał z grubsza tak:
– Jesteście z Iranu?
– Nie, ze Sri Lanki.
– A, czyli nie macie kasy? No to sorry, nasza pomyłka. Możecie wracać do domu.
Dział Zagraniczny nie posiada się z radości, że są jeszcze na świecie piraci, którzy wykazują empatię.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

PS W ramach tygodniowego bonusa, video ze spotkania piłkarskich reprezentacji do lat 20 w meczu Ekwador-Chile. Komentarz po hiszpańsku, ale wystarczy się przyglądać:

Po Piąte: nie zabijaj

Dopiero co był długi post o wzrastającym znaczeniu kobiet w meksykańskich kartelach narkotykowych i tak szybkie wracanie do tematu jest monotonne, ale akurat historia, która skończyła się w piątek jest zbyt ciekawa, żeby jej nie opowiedzieć. Zabity przez policję Nazario Moreno Gonzalez był szefem jednego z najpotężniejszych gangów w kraju. Koledzy pieszczotliwie nazywali go “Największym Świrem”, bo Gonzales oprócz bycia przestępcą miał też ambicje zostania apostołem. A różaniec mylił mu się z karabinem.

Nazario urodził się i wychował w stanie Michoacán, gdzie po latach miała powstać jego ekipa, znana jako La Familia. “Rodzina” początkowo była bandą wieśniaków dorabiających sobie uprawą marihuany, a później szmuglujących ją do Stanów. Ale kiedy na ich terenie zaczęli się panoszyć przestępcy z innych części kraju, rolnicy szybko skrzyknęli się w milicje samoobrony i stąd do zorganizowanego kartelu był już tylko krok. Przez lata wykonywali brudną robotę dla pozostałych organizacji, aż w końcu w 2006 r. postanowili się usamodzielnić, co oznajmili światu na dyskotece w Uruapan: między jednym szlagierem a drugim podrzucili na parkiet kilka uciętych głów. Na jednej z nich była wiadomość “Pozdrowienia od Rodziny”.

BrujeriaCo ci Meksykanie mają z tymi głowami? Druga świeca od lewej. Okładka albumu “Brujerizmo” zespołu Brujeria. Jak komuś mało, Dział Zagraniczny poleca okładkę ich debiutanckiego albumu (zresztą świetnego): “Matando Güeros”

Dekapitacja stała się znakiem rozpoznawczym Familii. Stara furgonetka, pobocze drogi, schody przed kościołem – do każdego czerepu gangsterzy lubili dołączać listy, które były mocnym dowodem, że oprócz obłędu mają też problem z grafomanią. Czasem, z braku dorodnej głowy pod ręką, po prostu wywieszali na autostradach ogromne banery ze swoimi hasłami, albo cisnęli jakimś granatem w tłum świętujący rocznicę niepodległości. Ale to, na jaką cierpią schizofrenię, miało się dopiero okazać.

Wyłapywani gangsterzy więcej niż o narkotykach, mówili bowiem o religii i swojej boskiej misji. Szybko okazało się, że Świr Gonzales spisał obowiązujące w gangu zasady. I swoje dzieło skromnie nazwał Biblią. Cytaty? Proszę bardzo:

“Trata de hacer un bien del don que Dios te dio, usa los poderes de la mente y vive como Dios manda, con humildad” (“Próbuj zrobić dobry użytek z tego, co dał Ci Bóg, używaj sił umysłu i żyj jak Bóg przykazał, z pokorą”).

I jeszcze: “Al andar buscando la perfección y la sabiduría me di cuenta de que la perfección no existe ni la sabiduría total, creo que hay algo que se asemeja y se llama humildad, honradez, amor, generosidad, paciencia, aceptación, justicia verdadera” (“Poszukując doskonałości i wiedzy, zdałem sobie sprawę, że nie istnieją doskonałość i wiedza absolutna, wierzę, że jest coś, co je przypomina i nazywa się pokora, uczciwość, miłość, dobroć, cierpliwość, akceptacja, prawdziwa sprawiedliwość”).

SwirZ terminarza: “Poniedziałek: szmugiel metaamfetaminy. Wtorek: napisać psalm. Środa: obciąć głowę Manolo” (Fot. CNN)

Nieźle, może papież na Anioł Pański zacytuje. Jak się jeszcze okazuje, członków gangu obowiązują surowe zakazy. Nie pij alkoholu. Nie bierz narkotyków. Nie jeździj samochodem z nadmierną prędkością. Nie okradaj kobiet. Aha, no i jak obcinasz komuś głowę, to zostaw kartkę.

Zakazy do domena Starego Testamentu, a w Michoacán sequelu się nie doczekamy, bo w środę policja i wojsko po cynku informatora ruszyły aresztować Gonzaleza. Walki trwały dwa dni (płonące autobusy! Czemu na całym świecie podczas zamieszek najpierw podpala się autobus?) i w piątek Świra zastrzelono. Carlosie Fuentes, zostałeś sam.

Dobra passa Familii się jednak raczej nie skończy. Ci ludzie naprawdę cierpią na schozofrenię i w przerwach między ciskaniem granatów w przypadkowy tłum budują szkoły, wypłacają zasiłki bezrobotnym, a pospolitych złodziejaszków biją bez litości i każą paradować nago po mieście z pokutnymi plakatami. Wśród zwykłych mieszkańców stanu, szczególnie na wsi, są bardzo popularni. Poza tym, szacuje się, że ok. 85 proc. legalnych biznesów w Michoacán odprowadza część zysków do kasy kartelu, więc na brak środków też przez jakiś czas nie będą narzekać.
Po śmierci Świra, we władzach Familii pozostają Małpa, Wujek i Profesor, który zanim zabrał się za metaamfetaminę, zajmował się nauczaniem początkowym w podstawówkach. Dział Zagraniczy czeka na Mały Katechizm La Familia.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

PS Również w zeszłym tygodniu okazało się, że Servando Gomez Martinez, czyli właśnie Profesor, wciąż oficjalnie jest nauczycielem w podstawówce w Arteaga i mimo, że od dawna już się tam nie pojawia, to aż do marca tego roku pobierał pensję. Brawo, budżetówko.

PS2 Od wczoraj można już wchodzić na bloga przez skrócony adres: http://dzialzagraniczny.pl/.

PS3 Również od wczoraj działa fejsbukowy fanpejdz, jeżeli ktoś woli taką formę od RSSów. Zapraszam.

Feminizm kaliber 9 mm

Grudzień 2006, Meksyk. Felipe Calderón po półrocznej wyczerpującej walce prawnej o uznanie jego zwycięstwa w wyborach prezydenckich (różnica między nim, a drugim kandydatem wyniosła zaledwie 0,6 proc., pojawiły się oskarżenia o oszustwa przy liczeniu głosów) obejmuje urząd i gorączkowo potrzebuje czegoś, czym zapunktowałby u opinii publicznej. Pada na coraz bardziej panoszące się w kraju kartele narkotykowe, w których walkach przez kilka wcześniejszych lat zdążyło zginąć 8 tys. osób. Calderón wypowiada im wojnę i na ulice swojego rodzinnego stanu Michoacan wysyła 6,5 tys. żołnierzy, którzy mają ją szybko skończyć.

Grudzień 2010. W akcji jest już 50 tys. wojskowych, a te cztery lata pochłonęły 30 tysięcy ofiar. Wojna jest daleka od zakończenia, ale wymusiła na gangach zaskajującą zmianę: równouprawnienie.

RównouprawnienieRównouprawnienie w akcji (Fot. Rosarito En La Noticia)

Od Sycylii po Japonię, przestępczość zorganizowana zawsze była zdominowana przez mężczyzn. W Meksyku tym bardziej. Wszystkie miejscowe kartele wywodzą się ze wsi i stamtąd czerpią twarde wzorce machismo. To mężczyźni handlują narkotykami. To mężczyźni strzelają do innych mężczyzn. To mężczyźni układają i śpiewają ballady narcocorrido o strzelających i handlujących mężczyznach. I to mężczyźni kręcą na ich podstawie kasowe hity narcocinema, w których grają mężczyźni z odpowiednio męskimi wąsami. Aż do teraz.

Okazuje się bowiem, że mężczyźni tak dużo strzelali do innych mężczyzn, że zaczęło ich w gangach zwyczajnie brakować. Szefowie musieli szybko uzupełnić pustki i sięgneli po tych, którym mogli zaufać: swoje żony, dziewczyny i córki.
Meksykański Narodowy Instytut Kobiet przeprowadził badania, z których wynika, że w ciągu ostatnich trzech lat liczba więźniów płci żeńskiej odsiadujących wyroki za działalność w kartelach zwiększyła się aż o 400 proc. Dziewczyny zaczynają od małych zadań, szmuglują i rozprowadzają niewielkie ilości narkotyków. Ale wiele z nich szybko awansuje w hierarchii i bierze się za ostrzejszą działalność: organizuje porwania dla okupu, albo wykonuje wyroki na wrogach swojego szefa. A potencjalnie każda sama może zostać szefem.

Największy rozgłos zyskała Sandra Ávila Beltrán, szerzej znana jako Królowa Pacyfiku. Członkini najpotężnejszego Kartelu z Sinaloa, trzy lata temu została aresztowana pod zarzutem przemytu 10 ton kokainy.
– Nie chciałam żyć w świecie przestępstwa, ale miałam go we krwi – powiedziała krótko po zatrzymaniu.
Królowa nie ma biografii, tylko scenariusz filmowy. Jej wujek, Miguel Ángel Félix Gallardo dosłownie stworzył przestępczość zorganizowaną w Meksyku. Jego współpracownikiem był kolejny krewny Sandry Rafael Caro Quintero, jeden z najpotężniejszych gangsterów lat 80. No i nie zapominajmy, że to zarazem siostrzenica braci Beltrán Leyva, kolorowej bandy, która odłączyła się od Kartelu z Sinaloa i stworzyła własną organizację, nie schodzącą z czołówek gazet.
Piękność z szemraną przeszłością dwukrotnie wychodziła za mąż, w obu przypadkach za byłych wysokich funkcjonariuszy policji, którzy przeszli na drugą stronę barykady. I którzy w końcu kończyli z kulami w głowach. Ostatecznie Sandra związała się z Juanem Diego Espinozą Ramírezem, jednym z przywódców kolumbijskiego kartelu Norte del Valle i to był strzał w dziesiątkę: kobieta zaczęła kontrolować kokainowe szlaki łączące Kolumbię z Meksykiem i ugruntowała swoją pozycję Królowej Pacyfiku.

Królowa Pacyfiku45-letnia Królowa wygląda nieźle nawet na mugshocie (Fot. EFE)

Nie wszystkie dziewczyny mogą liczyć aż na takie szczęście. Od kiedy są w grze, gangsterzy skreślili dawną zasadę, że nie wolno ich zabijać i wzięli je na celownik na tych samych prawach, co chłopaków. Dziennik “Diario de Juárez” podaje, że o ile w 2008 roku zamordowano w tym mieście 87 kobiet, tak w tym roku ich liczba sięgnęła 300.

Czy “równouprawnienie” w świecie przestępczym przełoży się na poprawę sytuacji kobiet w życiu codziennym Meksyku? Trudno powiedzieć. Warto jednak wspomnieć, że narkotykowa wojna feminizuje nie tylko kartele. Mężczyzn zaczyna brakować też po drugiej stronie, więc ich miejsce zajmują panie, niektóre od razu na wysokich stanowiskach. W październiku media na całym świecie (również w Polsce) ekscytowały się Marisol Valles Garcią, która w wieku zaledwie 20 lat została szefem policji w miejscowości Práxedis G. Guerrero, niedaleko Juárez. Mniej więcej w tym samym czasie, nominację na komendanta miejscowości Meoqui (położonej w tym samym stanie Chihuahua, co Práxedis G. Guerrero) odebrała Hermila García Quiñones. Dwa tygodnie temu została zastrzelona w drodze do pracy.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

PS Jeden z najpopularniejszych zespołów narcocorrido, Los Tucanes de Tijuana, nagrał w 2004 roku piosenkę “Fiesta en la Sierra”, gdzie w jednej ze zwrotek śpiewa o przylatującej na imprezę Królowej Pacyfiku. Teledysk do tej perełki pod tym linkiem. Sandra nie występuje tam osobiście, w jej rolę wciela się modelka Fabiola Campomanes. Jest tam też jakiś facet, który udaje Subcomendante Marcosa. Jaram się, brakuje jeszcze tylko, żeby kilku zapaśników lucha libre zaczęło się okładać burritos.